poniedziałek, 28 lipca 2014

Seafair // Green Lake!

Wspaniały weekend za mną! W sobotę pojechałam spotkać się z Julią w Seattle. W lecie co tydzień jest tam inna impreza, tym razem był to festiwal Seafair. W centrum przez cały dzień odbywały się mniejsze i większe koncerty i było mnóóstwo stoisk z darmowym jedzeniem, więc kręciłyśmy się tam dosyć długo (no bo jakby inaczej). Najedzone i ledwo żywe (było chyba z milion stopni) poszłyśmy na zakupy, które tak naprawdę były mega krótkie, bo zmęczyłyśmy się już po wizycie w jednym sklepie. Stwierdziłyśmy, że tylko mrożony jogurt może nam poprawić humor... To dobra opcja, że za jakieś 4 dolary można kupić szczęście haha polecam! Kulminacyjnym punktem festiwalu była parada przez caaałe miasto, której nie udało nam się zobaczyć (czego bardzobardzobardzo żałuję), ponieważ zaczynała się późno (ludzie siedzieli wzdłuż ulic i czekali już od rana!), a my musiałyśmy się jakoś dostać do domu. Niestety, nie było to takie proste jak zawsze, bo nasz przystanek został zamknięty, właśnie ze względu na paradę... Jako że żadna z nas nie może pochwalić się idealną orientacją w terenie, ta sytuacja ani trochę nam się nie spodobała, ale na szczęście trafiłyśmy bez problemu w odpowiednie miejsce. Oczywiście o rozkładzie jazdy naszych autobusów na zastępczym przystanku mogłyśmy pomarzyć, więc po prostu usiadłyśmy i czekałyśmy. Można się domyślić, że to Julia, a nie ja, miała autobus jako pierwsza... dopiero ok. 25 minut później zobaczyłam swój. Tu dopiero zaczeły się prawdziwe problemy - wyjazd z miasta, który normalnie zajmuje 10 minut, teraz trwał chyba z pół godziny, a cała trasa Seattle - Woodinville aż DWIE! Na szczęście było z kim porozmawiać i się pośmiać, więc zleciało nawet szybciej niż zwykle. :) Późnym wieczorem spotkałam się z dziewczyną z Południowej Afrykii, która mieszka kilka minut samochodem ode mnie. Z nią również meeeeega się uśmiałam, strasznie się cieszę, że tak zakręcona osoba mieszka blisko, bo czuję, że z nią nie będę się nudzić :D!


W niedzielę pojechałam do Ravenny (dzielnica Seattle), gdzie spotkałam się z jedną z polskich au pair. W końcu poszłam nad jakieś jeziorko i było przepięknie!
PS. Jest tam trasa do biegania, która wygląda tak, jakby oficjalnie została przejęta przez PRZYSTOJNIAKÓW z sześciopakami haha nie mogę się doczekać kiedy tam wrócę :D!


Wieczorem znów pojechałam do Redmont i obejrzałyśmy z Julią kolejny odcinek True Blood. UWAGA: Dojechałam i wróciłam bez pomocy GPSa, yeah! Ale i tak się bałam, bo w dzień droga wygląda ślicznie, ale w nocy...

To i tak jest jedna z "lepszych", większość uliczek jest tak creepy, że chciałam przejechać nimi jak najszybciej, może kiedyś odważę się tam zrobić zdjęcia haha :D.

Miłego tygodnia, buziaki!

12 komentarzy:

  1. Pięknie! Magicznie wprost :)

    Słuchaj, jeśli trasa została przejęta przez przystojniaków, to koniecznie wbijaj w seksi dresik i do roboty! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG teraz sobie zdałam sprawę, że będziesz w USA podczas Halloween! :D
    Ale ci zazdroszcze, zawsze chcialam w tym uczestniczyc :)
    A co ze świętami? Wracasz na nie do domu czy zostajesz w Host Family? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam pojęcia co ze świętami :) Dużo czasu jeszcze :P

      Usuń
  3. Piękne widoki:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Strasznie strasznie chciałabym zobaczyć Seattle!! Ale niestety mieszkam na drugim koncu USA :( Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No straaasznie daleko, niestety, ale jak jednak będziesz planować jakiś trip tutaj to daj znać! :))

      Usuń
  5. Z pewnością zregenerowałaś siły na ten tydzień. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło! Świetne zdjęcia, bardzo klimatyczne.

    OdpowiedzUsuń
  6. Przystojniaki z sześciopakami ? Brzmi ciekawie :D
    To wszystko jest amazing <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo się ciesze że natrafiłam na twojego bloga, szybko nadrobilam zaległe notki i to super sprawa że piszesz je często, bo potem zostanie ci wspaniała pamiątka ;) Posty sa naprawde meega ciekawe tylko szkoda, że dodajesz w sumie hmm niewiele zdjęć a tych na których jesteś osobiście to nie ma wgl ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem fanką pozowania do zdjęc haha ale tak się sklada, że w następnej notce dodam takie, na którym jestem! :D Dziękuję

      Usuń
  8. Zazdroszczę ;p ja mam dopiero 13 lat
    Jakim aparatem robisz zdjęcia? :3 Blog to inspiracja, że marzenia się spełniają!

    OdpowiedzUsuń