czwartek, 16 października 2014

100 days...

Wczoraj mineło dokładnie 100 dni od tego, jak po raz pierwszy postawiłam nogę na amerykańskiej ziemi... Tą setkę traktuję troszkę jak 1/3 czasu trwania programu, bo jestem pewna, że ostatnie dwa miesiące (65 dni) zlecą szybciej niż wszystie wcześniejsze, więc ich nie liczę. Także Kochani, już trochę mam za sobą! 
Dużo się działo przez ten czas, zobaczyłam mój wymarzony od wieeeeelu lat Nowy Jork oraz Los Angeles, które (jak już wiecie) skradło mi serce. Pokochałam Seattle, choć czuję że przed nami wyboista droga, bo niestety wizja codziennego zachmurzenia i deszczu coraz mniej mi sie podoba, ale może zima zaskoczy nas tak samo jak lato? Trzymam kciuki.. Jest tu jeszcze mnóstwo zakątków do zobaczenia, także nie mogę się doczekać tego co przyniesie przyszłość.

Za mną dużo wzlotów, które niejednokrotnie wywoływały uśmiech na mojej twarzy, a także upadków, które były lekcją życia. Lekcją, która ciągle trwa i z której nadal mam zamiar korzystać w 100%. 
Poznałam MNÓSTWO ludzi z całego świata, co jest naprawdę wspaniałym uczuciem. Oprócz tego, że uczę się i doświadczam kultury amerykańskiej, to jeszcze cały czas dowiaduję się ciekawostek na temat innych miejsc i sama chętnie dzielę się tymi związanymi z Polską.
No właśnie, Polska. Wiem, że gdzieś już poruszałam ten temat, ale niestety nie pamiętam czy to bylo tu czy na asku, więc jeśli się powtórzę to musicie mi wybaczyć. Otóż, przed wyjazdem miałam o naszym kraju średnie zdanie, teraz jest zupełnie inaczej. Zawsze z dumą mówię o tym skąd jestem, łapię się także na tym, że niewiedza ludzi na temat Polski okropnie mnie irytuje haha.  :D Opowiem Wam teraz historię, która strasznie mną poruszyła... Pewnego dnia stałyśmy z dziewczynami na ulicy w University District i rozmawiałyśmy po polsku. Pewien bezdomny wstał i do nas podszedł, pytając czy mówimy po rosyjsku. Odpowiedziałyśmy, że po polsku, na co on odrzekł tylko "Dziękuję". Byłyśmy przekonane, że to kolejna osoba z zerową wiedzą na temat naszego kraju, więc z ciekawości zapytałyśmy "Wie Pan gdzie to jest?", a on z taką widoczną fascynacją w oczach odpowiedział "Czy wiem? Oczywiście, że tak. Polska, piękny kraj, piękna historia. Walczyliście przez tyle lat, atakowali Was z każdej strony, a nadal istniejecie i wspinacie się w górę. Piękny kraj, piękna historia." Uwierzcie mi, tak mnie wtedy zamurowało... równocześnie oczy napełniły mi się łzami zarówno przez poczucie dumny, jak i ze względu na sytuację tego człowieka, którego życie kompletnie zniszczyło, co od razu dało się zauważyc. 
Rzecz jasna, jako polacy, mamy wiele powodów do narzekania, ale ja nauczyłam się, że zawsze należy skupiać sią na pozytywach i może zrobić coś w kierunku lepszego? :)

Kolejną kwestią jest tęsknota - to uczucie towarzyszy mi codziennie, ale od jakiegoś czasu sobie z nią radzę. Tęsknię, ale jednocześnie czuję taki spokój... trudno mi wyjaśnić o co chodzi, ale po prostu nawet jakbym chciała się rzucić na łóżko i beczeć do poduszki, to jakoś nie potrafię. Wiadomo, czasem jest ciężko, ale nie po to tu przyjechałam, żeby się zamartwiać cały czas, prawda? :)

Z językiem angielskim sobie radzę, ale w sumie od początku wolałam powiedzieć coś głupiego, niż nic. Szczerze mówiąc nie zauważyłam jakiejś większej poprawy, to znaczy wypowiadam się płynnie, ale nadal robię wielę błędów gramatycznych/leksykalnych czy w wymowie.

Koniec gadania, czas na kilka randomowych zdjęć z ostatnich stu dni, enjoy!

 I miss you LA :( :(
Mój najmłodszy bawił się w artystę :D 
Nikko<3

To by było na tyle :) Jestem ciekawa co ciekawego przyniesie kolejna setka... Nie mogę się doczekać.

Odezwę się za kilka dni, buziaki!
xoxo

12 komentarzy:

  1. Bardzo dobrze, że masz takie podejście do Polski. Wiele osób zachłystuje się "zagranico", jakby to był jakiś idealny raj, a wtedy umie tylko (często bezmyślnie) krytykować Polskę, a nawet pluć na nią, oddzielać się od innych Polaków ("wy polaczki" itp., jakby sami byli "rdzennymi hamerykanami" czy innej narodowości).
    Tak swoją drogą, cały czas czytam Twojego bloga, tylko nigdy jakoś nie miałam "weny" na żaden konstruktywny komentarz. W każdym razie, życzę Ci dalszego powodzenia jako au pair i jak najwięcej (dobrych) przygód!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, zgadzam się w 100% :) Host mojej koleżanki to polak, który wyjechał do USA i jest takim typowym hejterem Polski i wszystkiego co z nią związane, nie przyznaje się do tego skąd pochodzi i zawsze same wady wytyka... co dla mnie jest śmieszne, bo miejsca urodzenia zmienić się nie da, a po co gromadzić w sobie tak dużo negatywnych emocji? Zarówno w Polsce, USA, UK itd jest "niebo i ziemia", a to gdzie my sie znajdziemy zależy od nas :) Miło mi, że czytasz mojego bloga, pozdrawiam <3

      Usuń
    2. Kompleksy ma pewnie i tyle :P

      Usuń
  2. Bardzo przyjemny wpis, miło poczytać, że wyjazd wpłynął na Twoje pozytywne postrzeganie kraju:) Chyba często, choć nie chcę generalizować, zagranica przesłania ludziom świat i albo zapominają skąd są albo narzekają na swój kraj od góry do dołu, tak jak host koleżanki.
    Czekam na kolejne wpisy i pozdrawiam:)
    PS. Narodowości piszemy wielką literą, Polacy, Anglicy itp.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, zarówno za pozytywną opinię, wyrażenie swojego zdania, a także za zwrócenie uwagi na mój błąd, poprawię jak wrócę na laptopa, bo z edytowaniem notek na telefonie nie mam dobrych doświadczeń :P Również pozdrawiam :)!

      Usuń
  3. Ten kot wygląda prawie identycznie, jak mój kot w Polsce! SZOK.
    Powiem Ci, że naprawdę fajnie, że masz takie zdanie o Polsce. Nie wstydzisz się mówić, skąd jesteś i w ogóle. Mówię "fajnie", ale ja mam inaczej. Ludzie często pytają mnie, skąd jestem i co mnie tu sprowadziło i nie lubię tego tłumaczyć. Wolałabym, żeby kończyli na tym, że podoba im się mój akcent ;).
    Powodzenia w dalszej części roku! Mam nadzieję, że będzie więcej zwlotów, niz upadków :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam, ze sama sie sobie dziwie, ze cos takiego pisze, bo w sumie to to jak w Polsce z niektorymi sprawami wyglada bylo jednym z powodow, dla ktorych wyjechalam :) Boje sie, ze to tesknota za domem w jakims stopniu zaslania rzeczywistosc i po powrocie dostane kopa w tylek, ale na razie staram sie myslec pozytywnie :) dzieki wielkie, rowniez mam taka nadzieje i Tobie zycze tego samego :* PS. Trzymam kciuki, zebysmy mogly kiedys porozmawiac przy kawie w Seattle, Atlancie, czy w jeszcze innym miejscu!
      Usuń

      Usuń
  4. Boże ale ten czas leci. Jak dziś pamiętam jak trafiłam na twojego bloga i zobaczyłam wpis "visa approved" Zaciekawiłaś mnie twoim zmienionym postrzeganiu polski, nie jestem jakąś super patriotką więc może jak wyjadę to dla mnie też będzie nadzieja :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie nie wiem czy dobrze ubrałam w słowa te moje myśli o Polsce. Głownie chodzi mi o Polskę w znaczeniu "mój dom", zawsze mowilam "czemu akurat tu mieszkam, ale tu nudno, nic tu nie ma", a teraz doceniam nawet najmniejsze szczegóły, których strasznie mi brakuje.
      A co do czasu... leci, aż przerażająco szybko :) Visa approved.. Ile się od tego dnia zmieniło...
      Buziaki :)!

      Usuń
  5. Żeby zwykły bezdomny znał historię Polski, bezcenne uczucie. Wyobrażam sobie jak się musiałaś czuć! :) Zazdroszczę wizyty w Seattle, kocham to miasto!! Kojarzy mi się tylko z Grey`s Anatomy :d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie... chyba nigdy nie zapomnę tamtej sytuacji!
      Ja również kocham Seattle haha, ale Greysów nie oglądam :(

      Usuń