wtorek, 12 sierpnia 2014

Szkolenie//pobyt w NYC!

Hej! Nie wiem dlaczego dopiero teraz (po miesiącu...) zabieram się za napisanie tej notki, ale... lepiej późno niż wcale (haha wybaczcie, że ostatnio tak często używam tego stwierdzenia). Chciałabym tutaj opisać bardziej szczegółowo jak wyglądały początki mojej przygody, czyli lot + szkolenie w Nowym Jorku. Możliwe, że powtórzę cos, co juz tu pisałam, jeśli tak to wybaczcie. Notka jest dość obszerna, więc schowałam ją do rozwinięcia, zainteresowanych zapraszam do dalszego czytania :)!





Jeśli chodzi o drogę do USA to chciałabym napisać tylko tyle, że na lotnisku w Monachium przed wejściem na obszar przeznaczony już konkretnie dla United Airlines, jedna pracowniczka zaczeła się nas pytać o prawa w USA (niestety nie pamiętam dokładnie co to było) i zapytała też czy mam ze sobą broń hahaha, to było mega dziwne, myślałam, że się przesłyszałam.

Kiedy w Newarku przygotowywałyśmy się do wyjścia z samolotu, ja stałam po jednej stronie, a Paula po drugiej, więc musiałyśmy do siebie krzyczeć, bo miałyśmy wątpliwości co do pewnego formularza. Nagle do rozmowy dołączyła się inna polka, okazało się, że też jest au pairką i też leci z nami do hotelu, więc w trójkę poszłyśmy do okienka pokazać dokumenty, a następnie po bagaż. Ja i Paula przeszłyśmy bez problemu, ale Monika musiała odejśc na bok, bo na wcześniej wspomnianym przeze mnie formularzu napisała, że ma w walizce kanapkę haha trochę nie rozumiałyśmy sytuacji i nadal nie wiem o co chodziło. Ja miałam ze sobą alkohol i o wiele więcej elektroniki, ale nie napisałam tego na formularzu (bo nie mam pojęcia czy trzeba było) i przeszłam bez problemu. Czemu to wszystko musi być takie skomplikowane?
Na lotnisku czekała na nas przedstawicielka AuPairCare. Po jakiejś godzinie (dwóch?) w końcu ruszyliśmy w stronę hotelu. Myślałam, że będzie on zwykły, ale był (tak jak już kiedyś pisałam), zarąbisty! 

Widok z okna szału nie robi, ale na horyzoncie jak się dobrze przypatrzycie można zobaczyć NYC <3 Dziewczyny, przed którymi szkolenie APC - koniecznie idźcie wieczorem na basen, stamtąd widok naprawdę jest świetny!

Na początku poszłyśmy na spotkanie powitalne, gdzie dostałyśmy klucze do pokoju (w każdym z nich jest miejsce na 3 osoby, a przydzielani jestesmy na podstawie przyszłego miejsca zamieszkania), zostawiłyśmy bagaże i tak dalej. Rozeszłyśmy się do pokojów, wziełyśmy upragniony prysznic i miałyśmy czas wolny (którego się nie spodziewałam)! Pojechałysmy z Paulą coś zjeść do New Jersey (z hotelu za 1$ można "zamówić" podwózkę, więc fajna opcja). Poszłyśmy do restauracji, gdzie przywitała nas przemiła kelnerka. Zamówiłysmy jedzenie, oczywiście kiedy to wszystko zobaczyłyśmy, to bylyśmy w niezłym szoku (już teraz przyzwyczaiłam się, że tu wszystko jest wielkie, ale pierwszego dnia rozmiar wydawał się wręcz przytłaczający haha).



Następnego dnia rano zeszłyśmy na śniadanie, zjadłam pierwsze w życiu, typowe amerykańskie gofry z syropem klonowym <3, do tego darmowa kawa ze Starbucksa haha peeeerfect! Później zaczeły się zajęcia, następnie lunch, kontynuacja zajęć i.... NYC tour! Z jednej strony było to szalone, z drugiej wprowadziło świetną, luźną atmosferę :). Wycieczka była objazdowa, zobaczyliśmy jedne z najwazniejszych miejsc na Manhattanie, Brooklyn Bridge, Statuę Wolności, Wall Street, 5th Avenue, Times Square, Plazę, Central Park, World Trade Center i wiele innych. Tak jak już wcześniej wspomniałam - było niewygodnie (a do tego strasznie źle się czułam przez zmianę strefy czasowej), ale i tak mi sie podobało i w przeciwieństwie do wielu innych osób polecam kupić tę wycieczkę (chyba, że wiecie, iż jeszcze do Nowego Jorku wrócicie - ja nadzieję mam, ale pewności nie, bo jednak wybrzeża się nie zgadzają :)). Koszt ok. 45$.


Times Square<3

Następnego dnia od rana zajęcia, a później okazało się, że można kupić kolejną wycieczkę za 30$! Oczywiście zdecydowałyśmy się pójść. Tym razem autokar wysadził nas obok Empire State Building i mieliśmy 3h wolnego czasu, zawsze coś. W czwartek zajęcia trwały krótko, bo już od 12 zaczeły się wyjazdy au pairek na lotniska, lub przyjazdy Host Rodzin z okolic Nowego Jorku. 

Co do samego szkolenia - tematy były przeróżne. Większość rzeczy była naprawdę oczywista, ale pracowniczki APC prowadziły zajęcia w bardzo fajny sposób, więc dało się przeżyć (chociaż wiadomo, wolałabym się wtedy wylegiwać w łóżku, ale okej :D). Rozmawialiśmy o problemach jakie mogą się pojawić zarówno w kontaktach z dziećmi jak i rodzicami, zasadach programu, przeróżnych sytuacjach, mieliśmy także krótkie przypomnienie pierwszej pomocy. Odbyły się również zajęcia grupowe (grupy były podzielone według wieku Host Dzieciaków), które były ciekawszą częścią szkolenia.

Aha, jeszcze jedno (do tych, których dopiero czeka szkolenie)! Na samym początku dostaniecie koraliki w różnych kolorach. Kolory są przydzielane ze względu na to jak i kiedy będziecie wyjeżdzać ze szkolenia, czyli jeżeli jesteście np. pomarańczowi, to wszyscy z takim kolorem prawdopodobnie będą się z Wami stresować na lotnisku w czwartek :D. Poza tym, przez całe szkolenie będziecie zbierać punkty "na konto swojego koloru". 

Dużo osób pyta się co z Pre-Departure Projectem - Nie było żadnego głośnego omawiania, czy analizowania, projekty zostały zebrane i ocenione przez jedną z pracownic AuPairCare, kilka zostało nagrodzonych kuponami na kawę w Starbucksie, łohoho.

Jeśli macie jakieś pytania związane ze szkoleniem, to zadawajcie je na asku, chętnie odpowiem. Ogólnie według mnie wcale to takie straszne nie jest, da się przeżyć, a do tego poznać ciekawe osoby z całego świata :)

Ostatnie dwie rzeczy, o których chcę napisać to a) założyłam tumblra KLIK, gdzie będę dodawać sporo zdjęć, których na blogu nie znajdziecie, więc serdecznie zapraszam, b) w końcu napisałam swoją bucket list KLIK, teraz czas na realizację <3

Dobra, to chyba wszystko. Buziaki!

10 komentarzy:

  1. No z tym jedzeniem, to tak jest, że jak się ma, to lepiej nie pisać, bo wtedy nie traci się czasu na kontrole :P. Ja zawsze mam albo kanapkę, albo paluszki, ale nigdy o tym nie wspominam, bo po co.
    Super zdjęcia :) Aż mi się moja historia przypomina ahh :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie, że opisałaś to szkolenie. Ty to masz ciekawy ten rok. :D Pozazdrościć. :*

    Czy tylko mi te punkty, które dostawalyście dla swojego koloru koralika skojarzyły mi się ze zbieraniem punktów na Puchar Domu w Harrym Potterze? xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah mi też się to z tym kojarzyło i nawet kiedyś jak ktoś dostał punkty, to z tyłu usłyszałam komentarz "5 points for Gryffindor" haha :) Buziaki!

      Usuń
  3. Faktycznie spóźniona notka ale warto było czekać :)
    powiedz mi w jakim hotelu mieliście szkolenie?

    OdpowiedzUsuń
  4. aaale duża porcja!
    hotel rzeczywiście piękny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najgorsze jest to, że i tak zjadłyśmy prawie wszystko haha :(

      Usuń
  5. Ej mega śliczne zdjęcia robisz,już Ci kiedyś to pisałam chyba! :D A jak nie to teraz piszę :) Jak Ci się układa w Seattle? Pozdrawiam:*
    www.a-real-dreamer.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :)! Super jest, nie mogę uwierzyć, że jestem tu już miesiąc :) Pozdrawiam i gratuluję PM <3!

      Usuń