czwartek, 23 marca 2017

Do trzech razy sztuka - mam wizę, wracam do Stanów!

Hej! Zgadnijcie kto po raz setny nie wywiązał się z obietnicy częstszego pisania! Anyway.. Zamiast setnych tłumaczeń przejdę po prostu do właściwej treści notki. Raz, dwa, trzy - akcja! (studia filmowe się udzielają haha). Okej.
Słowem wstępu: w poniedziałek pojechałam do Krakowa po (trzecią już) wizę... poszło idealnie!



Zdziwiły mnie nowe zasady panujące w Konsulacie - teraz po wejściu do budynku trzeba jedynie przejść przez bramki, a następnie udać się do pomieszczenia i stanąć w kolejce do okienek - żadnych numerków. Nie wiem czy to lepiej czy gorzej, chyba troszkę mniej oficjalnie, więc i mniej stresu. Miałam przyjemność rozmawiać z tym samym Konsulem, co w zeszłym roku, o czym skapłam się dopiero po wyjściu. Jestem ciekawa czy widział na systemie, że to właśnie On rok temu umożliwił mi wyjazd :)... Rozmowa była jeszcze lepsza niż poprzednio - co bardzo mnie dziwi, bo rok temu myślałam, że lepiej by już być nie mogło! Konsul popatrzył sobie na mój profil na swoim ekranie, o nic nie pytał - jedynie stwierdzał "Nazywasz się Martyna Górna, studiujesz na Uniwersytecie Sląskim, wracasz na ten sam camp, wczesniej byłaś au pair". Później powiedział, że był kiedyś w Antioch, TN (to właśnie tam znajduje się mój camp), o czym już wiedziałam, bo wspomniał o tym rok temu :) Powtórzył również swój komentarz na temat ogromnej różnicy między pogodą w stanie Waszyngton (gdzie mieszkałam 3 lata temu), a Tennessee. Na koniec powiedział "You're all set My Dear, have a great summer" ze szczerym, wielkim uśmiechem na twarzy, więc i ja Konsulat opuściłam uśmiechnięta.

Jako że swoją przygodę z campem zaczynam już za niecałe dwa miesiące, a wybrałam opcję samodzielnego zakupu biletu, zaraz po powrocie z Krakowa wziełam się za poszukiwania. Skończyło się na tym, że transakcja przebiegła półsamodzielnie :D, bo mogłam liczyć na pomoc Pani Izy z Camp America, która bezinteresownie zajeła się sprawą i dzięki niej nie muszę się martwić, że wydałam tyle pieniędzy na rzecz jakiejś podejrzanej strony internetowej! Jeśli ktoś jest ciekawy, moje loty prezentują się następująco: Kraków-Amsterdam-Minneapolis-Nashville, a powrót Nowy Jork-Bruksela-Amsterdam-Kraków. Troszkę tych przesiadek jest, ale w sumie mi to nie przeszkadza, bo uwielbiam lotniskowe podróże.

Jestem mega szczęśliwa, bo tak naprawdę wszystkie papierkowe sprawy mam już z głowy. No, poza medical form (jeśli czytacie mojego bloga od dłuższego czasu to wiecie, że już dwa razy przeżyłam z tym koszmar), ale czuję że tym razem szybko pójdzie. Pozostaje jeszcze kwestia studiów. Wylot na camp mam 16 maja, co oznacza że drugi semestr muszę skończyć 1,5 miesiąca wcześniej. Ale i z tym mam nadzieję nie będzie większego problemu.

Także, oficjalnie...
LECĘ DO USA!DO TRZECH RAZY SZTUKA! (chociaż mam nadzieję, że na trzech się nie skończy). Gdyby ktoś kilka lat temu powiedział mi, że w wieku lat 19 polecę do USA, a w wieku lat 22* będę tam wracać trzeci raz, to naprawdę bym go wyśmiała!!

To by było na tyle, jeśli chodzi o mój dzisiejszy update. Myślę, że coś tu się jeszcze pojawi przed moim wylotem. Wrzucam jeszcze tylko trzy fotki z pobytu w Krakowie :)


Buziaki!

*boże, jaka ja jestem stara

1 komentarz: