czwartek, 19 stycznia 2017

Jak wygladala moja praca na campie i.... jak bedzie wygladac w tym roku?! Wracam!

Hello! Ostatnie miesiace były naprawde dziwnym okresem mojego życia.  Z jednej strony jest dobrze, a z drugiej... co ma byc źle, skoro nic się nie dzieje? Długo zastanawialam się nad swoją bliską i daleką przyszłością i postanowiłam, że wracam na swój camp



W zeszłym roku pracowałam na campie jako fotograf i było to coś niesamowitego! Miałam swój własny schedule (plan dnia), który polegał na tym, że musiałam pojawić się na każdym activity hour (np. "plastyka", kajaki, łowienie ryb, wspinaczka, jazda konno, widji kitchen, czyli robienie smakołyków, sport, łodki itd). Nikt nie mówił mi w jakiej kolejności mam odwiedzać kazdą grupę, co było świetne, bo miałam wolną rękę. Jedne zajęcia trwały z reguły godzinę, a później dzieciaki szły na coś innego. Ja musiałam pojawić się na każdej z tych aktywności, co nie było łatwe, bo teren campu był ogromny! Dlatego też mój szef kupił mi, drugiemu fotografowi i videografowi rowery. I tak właśnie spędzałam każdy swój dzień - jeżdząc po całym campie, od jadnego miejsca do drugiego. Taka praca miała swoje zalety: wcześniej wspomniany brak określonego planu, duża dowolność, spędzanie czasu w biurze campu, dostęp do wszystkich social media i wpływ na to co się tam pojawia, a także kontakt ze wszystkimi counselorami (wychowawcami), nie tylko na mojej stronie campu (ja byłam zatrudniona na tym, gdzie dzieciaki śpią cały tydzień), ale też na day campie (gdzie pracowało się od 8 do 15, to była zupełnie inna bajka, inni counselorzy, inne "szefostwo", ale wszystko podpięte pod YMCA Camp Widjiwagan).  Moja praca miała jednak swoje minusy. Każdego dnia po 22 musiałam przejrzeć setki zdjęć i je opublikować na stronie, do której dostęp mieli rodzice dzieci. Nie była to ciężka praca, ale kiedy moi znajomi siedzieli i się czilowali, napadali na kuchnię, albo szli na jakieś wędrówki po terenie campu, ja nadal byłam "w pracy", a uwierzcie mi, ogarnięcie tylu zdjęć każdego dnia może stać się naprawdę męczące. Mimo wszystko nie narzekałam, bo codziennie miałam wymówkę, żeby wieczorem wyjść na stołówkę albo do biura, co oznaczało że codziennie miałam chwilkę dostępu do internetu (bo wifi nie dosięgało naszych domków).
Teraz opiszę kolejny minus. Jako counselorzy musieliśmy wymyślać dla dzieciaków mnóśtwo zajęć poza tymi w planie, i był to tzw cabin time, czyli czas spędzany z obozowiczami z naszego domku (a domków na campie było 12, zazwyczaj 6 dla dziewczyn i 6 dla chłopaków). Najczęściej było to dodatkowe wyjście na basen, na zjeżdzalnie wodne, wizyta na naszej farmie, czy bitwa na piankę do golenia. Wszystko brzmi fajne, ale ja nie mogłam w stu procentach oddać się zabawie i zintegrować się z moją grupą, bo przecież miałam kilka innych do obskoczenia! Co prawda korzystałam z tego wszystkiego jak się dało, ale wszystko było robione na szybko, bo tak to musiało wyglądać. 

Długo myślałam nad tym, czy i w tym roku chcę spędzić moje wakacje z Widji. Było dużo za i przeciw, ale w końcu podjełam decyzję. Jednakże, postanowiłam porzucić moją ukochaną rolę fotografa i zostać "zwykłym" counselorem. Będę prowadzić któreś z wcześniej wymienionych zajęć (najbardziej interesuje mnie art, drama, woodworking, nature survival itd). Ale w końcu będę mogła w stu procentach poświęcić czas moim podopiecznym. Nie mogę doczekać się powrotu w to miejsce, zwłaszcza, że większość moich najbliższych znajomych również tam wraca. Cieszę się również, bo zobaczę moich ulubionych obozowiczów, między innymi dziesięcioletnią Josie, która wszystkim dawała popalić, ale za to ją kochaliśmy. Co więcej, miałam ją u siebie w domku aż dwa razy i za każdym razem pożegnanie ze mną doprowadzało ją do płaczu haha! Płacząca Josie to moje największe campowe osiągnięcie hahah, okazuje się, że ona ma uczucia!

Zdjęcie użytkownika YMCA Camp Widjiwagan.

Nie wiem czy podjełam dobrą decyzję odnośnie zmiany stanowiska. Wiem, że będę żałować tak samo, jak się cieszyć. Zobaczymy! Zawsze to coś nowego :)

Wiecie co jest w tym wszystkim najlepsze? W zeszłym roku nie mialam ze sobą telefonu, bo był beznadziejny. Teraz też nie jestem w posiadaniu jakiegoś cudu, ale przynajmniej nagrywa filmiki i robi zdjęcia haha! Także będę relacjonować moją przygodę z campem kiedy tylko będzie się dało <3 Nawet nie wiecie jak bardzo żałuję, że nie uwieczniałam niektórych momentów, jak chociażby głupie wyjście do Walmartu, czy na imprezę do szalonego Nashville! Także zapowiadam rewolucję na moim instagramie haha @martynag_


Jakieś pytania? Dajcie znać!
Do następnego :)

4 komentarze:

  1. Możesz opisać jak można wyjechać na camp nie będąc studentem? Pamiętam, że wspomniałaś, że Ty tak wyjechałaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są dwie opcje wylotu na camp: praca jako campower (sprzątanie, gotowanie itd), albo counselor (wychowawca, albo instruktor danej aktywności). Jeśli nie jesteś studentem, to można wylecieć tylko i wyłącznie jako counselor. Na rozmowę wizową przygotowałam zaświadczenie z pracy, że tam wracam po campie (wziełam na wszelki wypadek), ale konsul mnie o coś takiego nawet nie poprosił :) Daj znać jeśli masz więcej pytań!

      Usuń
  2. Jeśli miałabym jechać na camp to chyba właśnie jako fotograf. Tzn, chciałabym :D

    OdpowiedzUsuń