poniedziałek, 23 marca 2015

Twilight - Forks & LaPush!

Hej! Wracam, po kolejnej dlugiej nieobecnosci. Uwierzcie mi, sama na siebie jestem zla, ze tak zaniedbuje bloga. Mam tyle rzeczy do opisania!
Postanowilam, ze obiecana druga czesc relacji z Vancouver zostawie na inny dzien, a teraz naskrobie kilka slow na temat mojego weekendowego wypadu do Forks & La Push.

Kiedy kilka dobrych lat temu po raz pierwszy zobaczylam Zmierzch, od razu sie zakochalam! Moja obsesja nie znala granic, na scianie mialam milion plakatow, aktywnie udzielalam sie na forum zmierzchowym itd haha. W sumie to nie wstydze sie tego bo a) bylam gowniara, b) fenomen Zmierzchu byl wtedy potezny, takze zdecydowanie sama z ta obsesja zyc nie musialam.
Pamietam, ze zawsze mowilam sobie "Jezu, ale to Forks ma klimat, chcialabym kiedys mieszkac tam gdzie Bella"... no i co? Kilka lat pozniej sie tam udalam. Spelnilam kolejne marzenie :) Wtedy nawet nie snilabym, ze to mozliwe... Co prawda, film nie byl tam krecony (wykupiono ujecia roznych miejsc, ale obsada tak naprawde nigdy tam nie byla), jednakze i tak panowala wyjatkowa atmosfera. Poza tym, Forks do dzis jest mega wielka atrakcja turystyczna dla zmierzchowych fanow z calego swiata. Kobieta pracujaca w budce z upominkami powiedziala, ze nadal kazdego dnia pojawia sie ktos nowy, kto przejechal/przelecial kawal drogi tylko po to, aby znalezc sie w Forks.

Ja udalam sie tam z kilkoma kolezankami. Z Seattle do Forks sa dwie glowne drogi, z tym ze jedna z nich obejmuje odcinek wodny, takze musialybysmy wziac prom. Postanowilysmy wiec pojechac dluzsza droga. I tak oto o 5:30 wyruszylysmy z domu, by o godzinie 11 znalezc sie na miejscu. 5 godzin drogi w samochodzie A., ktory jak na amerykanskie standardy (ba, nawet na polskie) jest naprawde maly. Fuck.

Forks okazalo sie byc mala miescina, w ktorej tak naprawde nie dzieje sie NIC, oprocz odwiedzin fanow :D. Moim zdaniem miasto zawdziecza WSZYSTKO Stephanie Meyer (autorce Zmierzchu). Ale im kobitka nakrecila biznes!
 



Po objazdowce po Forks udalysmy sie nad ocean do miejscowosci, o ktorej wspomniano w drugiej czesci Zmierzchu - La Push. Wow! Miejsce fantastyczne, klimat wyjatkowy, widoki zapierajace dech w piersiach...


Aby dostac sie na druga plaze La Push, na jaka sie udalysmy, trzeba bylo juz zaliczyc maly hiking, na co ani troche nie narzekalysmy, bo Waszyngtonskie lasy sa po prostu magiczne :)


A jeszcze bardziej magiczny byl punkt docelowy.





Jest mnostwo innych miejsc, ktore bardziej bylyby warte tych 5 godzin jazdy, ale czego sie nie robi w imie marzen? :) Spojrzcie, nawet takie surrealistyczne potrafia sie spelnic! Kolejny raz sie o tym przekonalam. 

Do zobaczenia w kolejnej notce! Chyba odloze to Vancouver na jeszcze dalszy plan, bo juz nie moge sie doczekac, aby pokazac Wam fotki z... CALIFORNII!

INSTAGRAM - tam jestem na biezaco :D
ASK - tu tez

XOXO

10 komentarzy:

  1. Ale super! :D Bardzo mi się podobają te zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
  2. 'Magiczne' to naprawdę dobre słowo na opisanie tych miejsc!
    Zdjęcia świetne jak zawsze! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejuuu gdybym tam mieszkała to chyba codziennie wychodzilabym na spacery do lasu!! 💕

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeeej, widoczki dokładnie jak w Zmierzchu! Gimnazjalne wspomnienia wracaja :D
    Czekam na kolejne posty! Do roboty :p ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Super zdjęcia! Też zawsze marzyłam o zwiedzeniu Forks i La Push jak byłam w gimnazjum hahaha :D
    W czym obrabiasz zdjęcia? :D

    OdpowiedzUsuń