niedziela, 13 listopada 2016

Co stalo sie z pll-fansite?

Hej! Dzisiaj postanowiłam napisać notkę o tematyce innej, niż zwykle. Będzie ona dotyczyć mojego drugiego, nieistniejącego już (niestety) bloga. Co prawda sprawa nie należy do "najnowszych" i pewnie większość zainteresowanych ma już tą całą sytuację gdzieś, ale mimo wszystko postanowiłam opisać to zdarzenie.


niedziela, 6 listopada 2016

Camp America - jak wyleciec? Warto?

Aaaand I'm back.

Podczas ostatnich porządków znalazlam coś, co stało się świetną motywacją do pisania - mini notes, w którym jeszcze będac na campie uwieczniałam najciekawsze wydarzenia. Oczywiście nie zawiera on wszystkich momentów, bo systematyczności nie brakuje mi tylko na blogu, ale lepszy rydz, niż nic. Ze smutkiem przyznaję jednak, że już niektórych rzeczy nie jestem w stanie sobie przypomnieć i za cholerę nie potrafię rozwinać moich jednozdaniowych zapisków typu "nieskończone banany", "bitwa na miny" (uwierzcie mi, za tymi głupimi opisami na pewno kryło się jakieś ciekawe zdarzenie haha), ale spokojnie, mimo wszystko będzie o czym poopowiadać, so don't you worry.

Zanim jednak przejdę do tych historyjek, postanowiłam zrobić posta "organizacyjnego". Jak się zabrać za taki wyjazd? Jakie są kroki?


Ten wpis kieruję do osób, które są zainteresowane procedurami i same planują wylecieć. Wszystkich pozostałych zapraszam już niedługo, opiszę Wam wtedy mój camp, poznacie jego cechy charakterystyczne, dowiecie się jak wyglądał plan dnia/tygodnia, na czym polegała moja praca i czym różniła się od pracy moich "współpracowników".

środa, 2 listopada 2016

Cisza przed burza

Długo zastanawiałam się jak zacząć tego posta. Czy po raz kolejny napisać, że żałuję, że tu tak rzadko zaglądam? Ileż można! Wiem jednak, że jeśli w najbliższym czasie nie opiszę tu mojego drugiego pobytu w USA, to w końcu o nim cholera zapomnę, a jest to przecież ostatnia rzecz, której bym sobie życzyła. Dlatego też, po raz mam nadzieję ostatni obiecuję, że w końcu wrócę do systematycznego pisania. Liczę jednak na Waszą pomoc - o czym chcecie poczytać w pierwszej kolejności? O samym programie Camp America, o mojej pracy na campie, o dziwnych/śmiesznych/mniej śmiesznych historiach, a może o podróżach? Dajcie znać, a ja w tym czasie postaram się to wszystko jakoś rozplanować, ba, nawet wyznaczę sobie cel - kolejny post już w tym tygodniu.

Zostawiam Was z przedsmakiem zdjęć z jednego z moich po-campowych przystanków - Miami!

środa, 31 sierpnia 2016

Welcome back!

Hellloooo!!! Nawet nie wiecie jak bardzo jestem rozczarowana faktem, że na tym blogu nie pojawiało się nic przez tak długi czas, a tak się składa, że ten czas był najbardziej magicznym okresem mojego życia! 16 sierpnia wróciłam do Polski po drugim, tym razem trzymiesięcznym pobycie w Stanach. Jak dobrze wiecie, wyleciałam z programem Camp America, co okazało się być strzałem w dziesiątkę.

Przez 11 tygodni mieszkałam w Antioch, miejscowości oddalonej 20 minut od szalonego i pięknego Nashville. Pracowałam na campie Widjiwagan jako obozowy fotograf (ale o tym napiszę w innej notce). Poznałam mnóstwo osób z dosłownie całego świata (ahhh, jak sobie to wszystko przypomnę to aż mnie ciary przechodzą) i jestem pewna, że z większością z nich pozostanę w kontakcie przez dłuugi czas. 

Każdy tydzień, ba - co ja gadam - każdy DZIEŃ był przepełniony milionem momentów, o których będę pamiętać do końca życia. Pracowałam po 16 godzin dziennie (a tak naprawdę pracowałam cały czas, bo przecież w nocy też byliśmy z dzieciakami), ale wcale mi to nie przeszkadzało, bo uwielbiałam swoją pracę. Miałam dużo planów związanych z blogiem, ale wcześniej wspomniany brak czasu uniemożliwił mi ich realizację, dlatego też postanowiłam to zrobić teraz - po powrocie. Mam cały notes, w którym zapisałam (i nadal zapisuję) najlepsze wspomnienia, którymi przy okazji chcę się z Wami podzielić (a także chce je tu umieścić/uwiecznić, by zawsze móc do nich wrócić). Także... bądźcie gotowi! Postaram się pisac tu kilka razy w tygodniu, ale zobaczymy jak to z tym będzie :) 


Dajcie znać jesli macie jakieś pytania lub pomysły na notki.
Buziaki!

czwartek, 24 marca 2016

Visa approved... again!!

Czy tylko mi zdarza się nie słuchać własnych porad? Wszystkim osobom, które pytają mnie o wizytę w Konsulacie USA mówię "Spokojnie, nie ma się czym stresować, bądź dobrej myśli, uda się!", po czym sama, kiedy przyszło co do czego, prawie umarłam ze stresu. To aż śmieszne, bo straciłam dużo nerwów przez coś, co jest przecież tylko zwykłą formalnością. 

Do Konsulatu weszłam jako jedna z pierwszych, jeśli chodzi o grupę aplikantów Camp America. W poczekalni na ekranie widniał numerek 129, ja miałam 144. Nie czekałam jednak dłużej niż 10 minut! Mój konsul był chyba jeszcze bardziej sympatyczny, niż ten z 2014 roku. Pytał jak się wymawia nazwę mojego Campu :D, kiedy wróciłam ze stanów, gdzie mieszkałam, a kwestia mojego niestudiowania nie została nawet poruszona (a właśnie to było moją największą obawą). Na koniec powiedział, że moja przygoda będzie zupełnie inna niż ta w stanie Waszyngton, a w okresie letnim w Tennessee można się rozpuścić :D 

Kolejny raz wyszłam z Konsulatu z bananem na twarzy. Tak jak napisałam - wiza to tylko formalność, ale równocześnie jest to też ostatni "duży" punkt do zaliczenia przed wylotem i teraz pozostaje mi już tylko CZEKANIE! W tym roku moją szczęśliwą datą będzie... 13 maja, który równie szczęśliwie wypada w piątek. Piątek trzynastego vs. Lot na inny kontynent. Musi być dobrze... :P


Więcej zdjęć z pochmurnego, ale pięknego Krakowa w rozwinięciu!

sobota, 12 marca 2016

Hit the road, Jack! - ciekawostki USA na tablicach rejestracyjnych?

*czy tylko ja nucę piosenkę za każdym razem, gdy patrzę na tytuł posta?*

Jeżdząc ulicami/autostradami USA spotkamy się nie tylko z niedoświadczonymi kierowcami :), ale też z przeróżnymi tablicami rejestracyjnymi - każdy stan ma swoją własną, oryginalną grafikę. Często zdarzało mi się minąć na autostradzie samochód z rejestracją z Alaski, Californii, czy Nowego Jorku. Co prawda w USA wypożyczanie samochodów to bardzo często spotykane zjawisko, ale tak samo popularne są road tripy, więc zawsze zastanawiałam się jaka jest historia danego kierowcy. Oprócz ciekawej grafiki większość stanów podzieliło się z nami własnymi dewizami lub oryginalnymi opisami, z którymi moim skromnym zdaniem warto się zapoznać. 

Pewnie nie wszystkich ten temat zainteresuje tak jak mnie i doskonale zdaję sobie z tego sprawę, mam jednak cichą nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto uzna tą "ciekawostkę" za... ciekawostkę :)



czwartek, 10 marca 2016

#TBT ostatni dzien w Seattle...

Nie, nie pomyliliście blogów. Zmieniłam kolorystykę, yay! 
Jeśli kiedyś zastanawialiście się jak wygląda szczyt lenistwa, mam dla Was świetny przykład. Uwierzcie lub nie, ale dopiero kilka dni temu rozpakowałam ostatnią torbę z USA... a dla przypomnienia, ze Stanów wróciłam osiem miesięcy temu. Co prawda nie był to żaden bagaż głowny, tylko mała torba, do której wrzuciłam wszystko w kategorii "pierdoły" - nazbierane pocztówki, pamiątki z różnych miejsc, mnóstwo rzeczy z Dollar Store i... moje dwie perełki, czyli karty pamięci! Podczas moich dotychczasowych porządków zawsze przestawiałam ową, jak się okazało, skarbnicę wspomnień w przeróżne miejsca i w końcu zebrałam siły, aby ją otworzyć (bo to przecież tak bardzo wymagająca czynność - otworzenie torby i zobaczenie co dokładnie w niej jest). Ehhhh, ręce opadają. Moje lenistwo/głupota/kunktatorstwo (wohoo, nareszcie nauczyłam się słowa, które idealnie mnie opisuje) rośnie z dnia na dzień. Od razu przypomina mi się moja historia z colą (pamięta ktoś? jeśli nie to zapraszam tutaj), tym razem moje odwlekanie spotkało się jednak z happy endingiem, bo na wspomnianych kartach pamięci znalazłam mnóstwo zdjęć, którymi nareszcie się z Wami podzielę.

Na początek troszkę sentymentalnie. Poniższe zdjęcia pochodzą z dnia, kiedy to po raz ostatni byłam w Seattle. Wybrałam się wtedy na Space Needle i, trzeba przyznać, zakończyłam swoją przygodę z Deszczowym Miastem w sposób magiczny.


Zobaczcie sami.

poniedziałek, 8 lutego 2016

See you soon, Nashville!

Kiedy pisałam do Was w grudniu, dopiero zaczynałam wypełnianie aplikacji Camp America, a teraz... mam już placement (miejsce pracy) i wiem, gdzie spędzę tegoroczne lato!