Hej! Święta, święta i po świętach. Szczerze mówiąc właśnie tego okresu bałam się najbardziej... jeszcze wtedy, kiedy byłam w Polsce. Można więc powiedzieć, że wizja przepłakanych świąt Bożego Narodzenia nękała mnie od kilku dobrych miesięcy... Aż w końcu wyobrażenia stały się rzeczywistością. Nadszedł ten czas, gdy "Jak będę się czuć?" zmieniło się w "Jak się czuję?", a teraz mogę odpowiedzieć na pytanie ostateczne "Jak się czułam?".
Otóż, ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, czułam się normalnie. Tak jak wspomniałam w poprzednim wpisie - nie do końca wkręciłam się w świąteczną atmosferę, bo po prostu nie mogłam jej odnaleźć wśród fałszywego, komercyjnego przekazu. W tym roku świąt Bożego Narodzenia nie miałam. Poznałam za to kolejną amerykańską tradycję i na tym fakcie postanawiam się skupić.
Jak więc obchodziłam Christmas (piszę Christmas, bo Święta Bożego Narodzenia to złe określenie w stosunku do otoczenia osób niewierzących)?
Dzień przed Wigilią udaliśmy się do sąsiedztwa słynącego z najpiekniejszych i najbardziej wystawnych dekoracji w całym Seattle Area (dokładnie w to samo miejsce pojechaliśmy w Halloween!!). Trzeba więc przyznać, że mieszkańcy tamtego osiedla dają z siebie wszystko przez cały rok :P, z resztą nie ma co pisać, zobaczcie sami.
Robi wrażenie, prawda? Niesamowite...
24 grudnia rano przygotowywałam z bratową Hostki deser i muszę przyznać, że jeszcze nigdy nie byłam z siebie tak dumna!
Wszyscy goście zeszli się około 4, do stołu usiedliśmy dwie godziny później. Jedzenie było naprawdę przepyszne, ale jakkolwiek dobre by nie było i tak nie umywa się do naszych tradycyjnych wigilijnych potraw :).
Po kolacji Hostka pozwoliła otworzyć chłopakom po jednym prezencie, następnie wszyscy się rozeszli, a ja poszłam spać.
Kolejnego dnia rano zjedliśmy śniadanie, po którym dzieciaki (moi chłopcy i ich dwie kuzynki) dostały swoje skarpety od świętego Mikołaja (tutaj skarpety od Mikołaja zastępują nasze Mikołajki, bo Amerykanie 6 grudnia nie obchodzą (głównie dlatego, że Mikołajki to dzień związany z katolicyzmem, a USA w przeciwieństwie do Polski nie jest krajem monoreligijnym). Nie wiem jak Wy, ale ja zawsze dostaję wtedy jedynie słodycze i może czasem jakieś pierdoły, dokładnie tak samo jest ze skarpetami). O 11 zaczeło się prawdziwe prezentowe szaleństwo. Do godziny 13 nad nimi pracowaliśmy, a i tak w ciągu tego czasu nie udało się nam otworzyć nawet 1/4 z nich. Jako, że u Host Dziadków mieliśmy być o 13:15, szybko musieliśmy wszystkie pozostałe prezenty spod choinki wpakować do samochodów, aby później ustawić je pod ich choinką... Okazało się, że konieczne było zabranie 3 aut, aby zmieścić wszystkie prezenty... Każdy bagażnik był po brzegi wypelniony, a do tego tylne siedzenia zawalone... Ilość prezentów była naprawdę imponująca.
Dom Hostów
Dom Host Dziadków był przepięknie udekorowany, oczywiście największą atrakcją były dwie świąteczne wioski (nad którymi pracowali od początku listopada...). Szaleństwo!
Dom HD
Rozpoczęła się ostateczna runda odpakowywania... która trwała 3 godziny.
W końcu przyszedł czas na kolację swiąteczną.
Podsumowując, miałam to szczeście, że mogłam zobaczyć "typowe amerykańskie święta do kwadratu", bo sama Hostka powiedziała, że nie wszyscy obchodzą te dni AŻ tak hucznie (to wszystko ze względu na Host Babcię, tym razem jednak jej przesadny perfekcjonizm mi nie przeszkadzał :P). Cieszę się z nowo nabytego doświadczenia i jeśli już nie mogłam spędzić świąt w "moim stylu", to dobrze, że ten "nie mój" okazał się tak pokaźny. :D Będzie co wspominać.
+ Największa (moim zdaniem) różnica w obchodzeniu świąt BN leży w tym, że my skupiamy się głównie na Wigilii (kolacja, prezenty), a u nich dzieje się to w Pierwszy Dzień Świąt. U moich Hostów świętowaliśmy zarówno 24, jak i 25 grudnia, ponieważ Host i Hostka wynieśli z domu różne tradycje, ale wielu amerykanów w naszą Wigilię nie robi nic specjalnego.
PS. Nie chcę, żebyście myśleli, że jestem jakimś mocherem :D :D, ale wiecie, no jednak Święta Bożego Narodzenia mają w Polsce jakiś głębszy przekaz, a np. tutaj skoro wielu Amerykanów nie ma żadnej religii, a mimo wszystko obchodzi Christmas, to chyba od razu rzuca się na usta komentarz IT'S ALL ABOUT GIFTS :D.
Do następnego,
byeee!